Z rana przyjeżdżamy do Hue, mamy już zarezerwowany pokój, więc zostawiamy bagażem i idziemy na miasto. Jest pochmurnie, jeszcze nie pada. Nie wiele mamy tu do zobaczenia, ale skoro autobus nas zostawił tu to coś trzeba zrobić z czasem. Zwiedzamy Zakazane miasto i Cesarska Cytadela- dawna siedziba władców. Koszt 150 000 vnd.
![]() |
| Państwo Młodzi- sesja zdjeciowa |
Nie była to zbyt udana inwestycja... no cóż...
Ambitnie idziemy jakieś 6 km w kierunku Pogody, nie jest też to jakimś naszym marzeniem, ale nic innego to miasto nie oferuję. Zdecydowanie bardziej interesuje nas natura niż budynki, miasto...
W końcu dopada nas zmęczenie, do Pogody zostało może jakieś 1,5km... więc łapiemy stopa. Pan podwozi nas skuterkiem na miejsce
Tutaj już kompletnie wymiękamy. Jest bardzo duszno, odpoczywamy, oglądając jak inni ludzie z zaintersowaniem podziwiaja to miejsce. Nie mamy już ochoty nic zwiedzać, ale jakoś trzeba wrócić do hotelu. Znów próbujemy stopa. Po przejściu 100 m zatrzymuje się auto, jedzie akurat do centrum, czyli zawiezie nas pod hotel. Całe szczęście że jesteśmy w samochodzie, bo nagle zaczyna bardzo padać.
Wieczorem wybieramy się jeszcze na Market.
Po drodze zaglądamy na Uniwersytet. Nie ma nauczyciela, mlodziez się cieszy jak zobaczy Bialasow :)
Okazuje się że godz 19.00 to trochę późna na market i już większość stanowisk jest spakowana. Udaje się znaleźć i zjeść zupa Pho.
Zaraz po Markecie idziemy na disco z okazji Halloween, dla nas to jakiś miły akcent na zakończenie dnia.
Hoi An
Kolejny przystanek naszym autobusie to Hoi An. Przez całą drogę pada deszcz, w mieście to samo. Jest południe, zabieramy rowery z hotelu i jedziemy do sąsiedniej wioski.
Podjezdzmy pod jezioro, a tam kajaki!!! Na migi pokazujemy że też chcemy popływać, pytamy czy możemy iść za kobieta która właśnie wsiada. Zgadza sie :)
Pada deszcz, trzeba wybierać wodę z kajaku, ale jest niesamowicie!!
Na koniec okazało się że Babcia chce od nad pieniądze za przejażdżkę, wymyśliła sobie 5$. Trochę ja poniosło, a my myślałyśmy że to darmowa atrakcja. Ostatecznie była darmowa, przegadalysmy Babcie, która nie umiała mówić po angielsku, wsiadlysmy na rowery i pojechałyśmy.
Wieczorem już oficjalny Halloween, jednak tutejsze imprezy to nie imprezy.
Dlatego szybko opuściliśmy lokal i udaliśmy się na Centralny Market.
Miasto słynie z lampionów. Wieczorem wygląda to przepięknie.
![]() |
| Mieszanka owsianki, orzechów, fasoli, kokosu |
Następnego dnia znów pada, ale jedziemy zobaczyć jedna z ładniejszych plaż w Wietnamie- An Bang Beach.
By coś zjeść idziemy na Central Market
Banh xeo- chrupiący naleśnik z krewetkami (lub kurczakiem, wieprzowina) kielkami, zielona cebulką, do zawiniecia w papier ryżowy już na własnym talerzu.
Chcemy jeszcze zobaczyć Japoński Most. Most że świątynia. Wejście jest plate, ale tylko z jednej strony.
Ciągle pada, woda wylała na ulice, ale i tak jest to urocze miasto.
Nha Trang
Kolejne miasto na naszej trasie.
Po nocy spędzonej w autobusie, przedwczesnym przyjeździe (4.00 rano) jakoś ciężko dojść do siebie. 3 może 4 godziny czekamy gdzieś pod biurem turystycznym. Bez większych planów na to miasto, przebukowywujemy bilety na nocna podróż do Sajgonu. Tak, to jest na trasie Open Ticket, ale jako że zmieniliśmy godzinę odjazdu musimy dopłacić po 20 000 vnd. W open ticket z góry narzucone są godziny odjazow, można je zmienić za niewielką opłata.
Potem spacer wzdłuż plaży, po mieście
Świątynia Po Nagar Cham Towers okazała się być płatna, uznaliśmy, że ja odpuszczamy.
Udaliśmy się do Pagody Long Son, gdzie na niewielkim wzgórzu znajduje się posąg Buddy. Stoi on w miejscu gdzie kiedyś stała świątynia, zanim została zniszczona przez cyklon.
Nie sposób nie zauważyć też 14 m śpiącego Buddy.
My zmykamy do Sajgonu, o tym w kolejnym poście
Pozdro
już z Kambodży,
T.



















































































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz