Sleeping bus był rewelacyjny, podwójne łóżka (a nie rozkaldane siedzenia jak poprzednio). Ja się wyspałam prawie jak w hotelu :)
Na samej granicy, dwa razy mieliśmy kontrolę, pierwsza paszportowa, druga już z wiza i przybyciem pieczątki.
My wizę zamówiliśmy przez internet, koszt 25$, ważna przez 3 miesiące. Kupując e- vise należy wybrać miejsce przekraczania granicy, u nas był to Bavet. Na miejscu nie potrzebne są już żadne fotografie, nie ma też żadnych dodatkowych opłat.
Do stolicy docieramy koło południa. W planie jest przede wszystkim zobaczyc Killing Fields oraz wiezienie Tuol Sleng. Oba miejsca są bardzo poruszające i przygnębiające. 40 lat temu wymordowano tam 1/4 ludności kraju. Zabito całą inteligencję.
Wejście kosztuje odpowiednio 6$ i 5$ (dodatkowo 3$ za przewodnika).
Oba te miejsca są oddalone od siebie o ponad 15 km, dlatego my wzięliśmy tuk tuka. Koszt 7$ od osoby.
Wieczorem późny obiad za 1$!! :)
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Pełno uśmiechniętych ludzi na ulicach, machajace dzieci do turystów. Wydawać by się też mogło że będzie problem z porozumiewaniem się. Nic bardziej mylnego. Kambodża pod tym względem dużo lepiej wypada niż Wietnam. Większość ludzi tu zna podstawy angielskiego, jeśli nie, to można się dogadać na migi.
To na razie stolica, ale nie wygląda to tak jak większość sobie pewnej wyobraża. Są oczywiście bose dzieci, domy, które domem nie powinny być nazwane, ale są też miejsca które niczym nie odbiegają od europejskich standardów (zdjęć nie zrobiłam, bo bardziej porusza mnie bieda niż luksusy).
Z ciekawostek: waluta jest tu dolar, nie ma jednak monet. Reszta wydawana jest przeważnie w rielach.
1$= 4000 riele
Woda 1,5l kosztuje około 0,6-0,8$
Chleb 1,5-2$.
Szybki pobyt w stolicy. My jedziemy dalej, by bardziej zagłębić się w tym kraju
Pozdro, T.

















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz