niedziela, 2 października 2016

San Diego

Ciężka noc za nami. Spałyśmy w aucie na campingu w Grand Canyon, gdzie temperatura na zewnątrz wynosiła około 0℃. Uznałyśmy, że namiotu nie rozkładamy.





Kolejny dzień, kolejne plany, kolejne miasto, tym razem ruszamy do San Diego
Zaczynamy zwiedzanie od Balboa Park.





Potem próbujemy pierwszy raz swoich sił w surfingu. Kupiłyśmy sobie jedną lekcje, frajda niesamowita, fale idealne, można szaleć na desce. Co prawda, proste to nie jest, ale coś tam się udawało.






Później chwilę plażowania, a po południu przeszłyśmy przez centrum miasta. 







Zjadłyśmy nawet banana, prosto zerwanego z drzewa. Smakował okropnie, twardy... po postu nie dojrzały, ale nie mogłam się powstrzymać żeby go nie zerwać.



San Diego- zaliczone !!


Pozdro, T.







1 komentarz:

  1. Tynia, jak wytrzymalas w takiej niskiej temperaturze??:d
    oczywiscie,ze musialas zerwac tego banana...:D

    OdpowiedzUsuń