Kolejny dzień, kolejne plany, kolejne miasto, tym razem ruszamy do San Diego
Zaczynamy zwiedzanie od Balboa Park.
Potem próbujemy pierwszy raz swoich sił w surfingu. Kupiłyśmy sobie jedną lekcje, frajda niesamowita, fale idealne, można szaleć na desce. Co prawda, proste to nie jest, ale coś tam się udawało.
Później chwilę plażowania, a po południu przeszłyśmy przez centrum miasta.
Zjadłyśmy nawet banana, prosto zerwanego z drzewa. Smakował okropnie, twardy... po postu nie dojrzały, ale nie mogłam się powstrzymać żeby go nie zerwać.
San Diego- zaliczone !!
Pozdro, T.


















Tynia, jak wytrzymalas w takiej niskiej temperaturze??:d
OdpowiedzUsuńoczywiscie,ze musialas zerwac tego banana...:D