czwartek, 6 października 2016

Yosemite National Park

Ostatni na liście zwiedzania Usa jest Yoesmite National Park.



Docieramy tam pociągiem, około 13. Pierwsze zmierzamy na nasz camping, by rozbić namiot i zostawić zbędne rzeczy. Wszystkie przedmioty zapachowe, jak dezodorant, ale także jedzenie musimy zostawić w szczelnie zamkniętej skrzynce, by niedźwiedź nie miał ochoty do nas przyjść.




Ruszamy pierwsze na Lower Yoesmite Fall. Okazuje się, że wody nie ma, więc tyle z zobaczenia wodospadu.



Następnie wspinalysmy się pod Upper Yoesmite Fall. W połowie drogi musiałyśmy zawrócić, bo zapadł zmrok, a wody także tam nie było.
Szybko wsiadlysmy jeszcze do autobusu kursujacego po parku aby zobaczyć El Capitan- największy granitowy monolit na świecie.


Wieczorem gorąca czekolada, żeby trochę się zagrzać przed nadchodzącą nocą. Prognozy pogody wskazywały nawet -1℃.



Udało się także rozpalić ognisko. Chciało by się stać przy ogniu całą noc, gdyż temperatura w okolicach 0℃, a my bez spiworow. Nie trudno się domyśleć, że byka to bardzo ciężka noc, okropnie zimna. Ale przeżyłysmy.







Następnego dnia chciałyśmy zaliczyć Glocier Point, czas nas ograniczał, brakło kilkudziesięciu minut. Widoki jednak były piękne przez cały szlak, który przemierzylysmy. 
















Szybko zleciało, wracamy do Oakland. Stamtąd następnego dnia wracamy do Europy.



Pozdro, T.


Ps. Ten post piszę już z lotniska w Szwecji, tutaj mam przesiadke. 
W Polsce zamelduje się za jakieś 12 godzin. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz