Już czuć zbliżający się koniec kalifornijskich podbojów.
Po południu podjeżdżamy pod Golden Gate Bridge. Widok jest niesamowity, myślę że zdjęcia nie oddają w całości tego uroku. Trzeba to zobaczyć na żywo.
Wieczorem pierwsze, a zarazem ostatnie sprzątanie samochodu. Tankujemy bak do pełna.
Następnego dnia, rano oddajemy auto. Nie odbywa się to niestety bez nerwów. Ostatecznie wszystko jednak dobrze się kończy.
Potem zwiedzamy Chinatown.
Ciekawa zobaczenia była najbardziej kręta droga, a zarazem bardzo stroma (nie wiem czy na zdjęciach to widać). Ja bym się tam się bała na rowerze zjechać :)
Wieczór spędziłyśmy przy porcie.
Ostatni dzień w San Francisco zaczynamy od Mission-terenu wielkiej biedoty. Ludzie tu m.in. rozbijają namioty na chodnikach.
Kolejna ulica -Valencia jest zaś przeciwieństwem. Pełno tam eleganckich kawiarenek.
Przyszłyśmy także bardzo specyficzną dzielnicę Castro- gejów i lesbijek
Dalej Buena Vista oraz Mission Dolores Park.
Później wspiełysmy się na Twin Peaks by stamtąd zobaczyć całe miasto.
Wieczorem pakujemy (się).
San Francisco- zaliczone !!
Pozdro, T.



















































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz