niedziela, 30 października 2016

Work work...Video


Podsumowanie pierwszej części (czas pracy) pobytu w USA w postaci krótkiego filmiku, link poniżej.
Zapraszam do obejrzenia





Pozdro, T.

czwartek, 6 października 2016

Yosemite National Park

Ostatni na liście zwiedzania Usa jest Yoesmite National Park.



Docieramy tam pociągiem, około 13. Pierwsze zmierzamy na nasz camping, by rozbić namiot i zostawić zbędne rzeczy. Wszystkie przedmioty zapachowe, jak dezodorant, ale także jedzenie musimy zostawić w szczelnie zamkniętej skrzynce, by niedźwiedź nie miał ochoty do nas przyjść.




Ruszamy pierwsze na Lower Yoesmite Fall. Okazuje się, że wody nie ma, więc tyle z zobaczenia wodospadu.



Następnie wspinalysmy się pod Upper Yoesmite Fall. W połowie drogi musiałyśmy zawrócić, bo zapadł zmrok, a wody także tam nie było.
Szybko wsiadlysmy jeszcze do autobusu kursujacego po parku aby zobaczyć El Capitan- największy granitowy monolit na świecie.


Wieczorem gorąca czekolada, żeby trochę się zagrzać przed nadchodzącą nocą. Prognozy pogody wskazywały nawet -1℃.



Udało się także rozpalić ognisko. Chciało by się stać przy ogniu całą noc, gdyż temperatura w okolicach 0℃, a my bez spiworow. Nie trudno się domyśleć, że byka to bardzo ciężka noc, okropnie zimna. Ale przeżyłysmy.







Następnego dnia chciałyśmy zaliczyć Glocier Point, czas nas ograniczał, brakło kilkudziesięciu minut. Widoki jednak były piękne przez cały szlak, który przemierzylysmy. 
















Szybko zleciało, wracamy do Oakland. Stamtąd następnego dnia wracamy do Europy.



Pozdro, T.


Ps. Ten post piszę już z lotniska w Szwecji, tutaj mam przesiadke. 
W Polsce zamelduje się za jakieś 12 godzin. 






środa, 5 października 2016

San Francisco

San Francisco- ostatnie miasto, które zwiedzamy w czwórkę, tutaj oddajemy też auto.
Już czuć zbliżający się koniec kalifornijskich podbojów.

Po południu podjeżdżamy pod Golden Gate Bridge. Widok jest niesamowity, myślę że zdjęcia nie oddają w całości tego uroku. Trzeba to zobaczyć na żywo.





Wieczorem pierwsze, a zarazem ostatnie sprzątanie samochodu. Tankujemy bak do pełna.




Następnego dnia, rano oddajemy auto. Nie odbywa się to niestety bez nerwów. Ostatecznie wszystko jednak dobrze się kończy.




Potem zwiedzamy Chinatown.









Ciekawa zobaczenia była najbardziej kręta droga, a zarazem bardzo stroma (nie wiem czy na zdjęciach to widać). Ja bym się tam się bała na rowerze zjechać :)






Wieczór spędziłyśmy przy porcie.




Ostatni dzień w San Francisco zaczynamy od Mission-terenu wielkiej biedoty. Ludzie tu m.in. rozbijają namioty na chodnikach.



Kolejna ulica -Valencia jest zaś przeciwieństwem. Pełno tam eleganckich kawiarenek.


Przyszłyśmy także bardzo specyficzną dzielnicę Castro- gejów i lesbijek





Dalej Buena Vista oraz Mission Dolores Park.












Później wspiełysmy się na Twin Peaks by stamtąd zobaczyć całe miasto.








Wieczorem pakujemy (się).




San Francisco- zaliczone !!



Pozdro, T.