Po drodze zwiedzamy między innymi Bayron Bay.
W Gold Coast spędzamy tylko jeden dzień, nie jestemy raczej zwolennikami leżenia plackiem na plaży.
Sama plaża w Gold Coast bardzo ładna, fale dosyć duże, ale przede wszystkim bardzo mocne. Próbowałam z nimi walczyć, ale bardzo ciężko. Każda cofala mnie w głąb około 2 metrów, a potem pchala na ląd, znów 2-3 metry :)
Dalej jedziemy do Brisbane. Nocleg mamy u Polaka, którego nie widziałysmy na oczy, ponieważ caly nasz pobyt był poza miastem. Zostawił nam klucze i 'róbta co chceta'. To jest niesamowite, jak ludzie tutaj sobie ufają. Dla nas szczęście, miałyśmy dwie noce we 'własnym domu'.
Najpierw zwiedzamy centrum miasta, potem płyniemy promem na wyspę
North Stradbroke Island. Wyspa jest dość duża (na piesze zwiedzanie) i łatwiej poruszać się po niej autem, ale są też autobusy, które co godzinę kursują po wyspie.
Wyjeżdżając z Brisbane odwiedzamy jeszcze deszczowe lasy Gondwana Rainforest. Co prawda musimy się trochę cofnąć w stronę Gold Coast, ale na prawdę warto.
Lasy deszczowe składają się z kilku Parków Narodowy, wybieramy Springbrook.
| Purling Brook Falls |
| Natural Bridge |
Jestem znów zachwycona. Właściwie to
nie znów, bo ja jestem cały czas zachycona Australia :)
Zdjęcia też nie oddają tyle piękne ile tutaj jest.
My ruszamy dalej w drogę. Przed nami ponad 2000 km, będzie ciekawie, będzie wesoło i będzie Outback'owa Australia.
Pozdro,
T.

























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz