Kiedy wysiadamy z samolotu, ogarnął mnie lekki strach, jak my się tu odnajdziemy. Wiele słyszeliśmy o tym kraju, że naciagacze, że kradną, że oszukują, że jest niebezpiecznie.
Już w samolocie spotkaliśmy się z "dziwna" sytuacją. Mieliśmy wypełnić wniosek do okazania na lotnisku, niestety wszystko było po indonezyjsku. Okay, wypełnimy na lotnisku, więc doszła kolejna obawa- bariera językowa.
Wysiadamy w nocy na lotnisku. Bez problemów udało się przejść kontrolę graniczna (bez wniosku) i od razu "rzucili się" na nas kierowcy taksówek, busow, itp że zabiorą nas do celu. Dostaliśmy ostrzeżenie od naszego hosta, żeby nie ufać im, cierpliwie szukać naszego busa. Znalezlismy dworzec, choć poczatkowo ostroznie podchodzilimy do odpowiedzi "tak, stąd odjeżdża bus do Depok". Czy oni nas nie oszukują, czy w ogóle nas rozumieją? Chwile później nawiazalismy rozmowę z Niemcem, mieszkającym w Indonezji od paru lat. Jechał w te same strony, więc obiecał że nam pomoże. Bus okazał się właściwy, host czekał już na nas na przystanku.
Nasz host z CS, pochodzi z muzułmańskiej rodziny. Jest bardzo opiekuńczy, bardzo o nas dba. Spędziliśmy z nim miły czas. Nie udało nam się wybrać razem na przechadzke po Dzakarcie, ale zjedliśmy wspólny obiad na mieście. Poza tym, podarował mi swoją kartę Sim, by być ciągle z nim w kontakcie.
Pierwsza rzecz, która nas zdziwiła w jego domu to to że nie ma papieru toaletowego. Nie można nic wrzucać do muszli klozetowej, bo inaczej rury się zatykaja. Po prostu po załatwieniu się, należy się podmyc :)
Planowaliśmy tu zostać tylko na jedna noc, jednak nie zamówiliśmy biletów na dalszą podróż i właśnie dlatego zostaliśmy dzień dłużej. Nie było to problemem dla naszego przemiłego gospodarza.
Depok, czyli dzielnica Dzakarty, jest oddalony około 1 godz. od centrum miasta.
Podoba mi się tu, wszystko wygląda tak jak sobie to wyobrażałam.
Charakterystyczne są korki uliczne, pełno motocykli i to że nikt nie przestrzega przepisów drogowych, a raczej tworzy je sam dla siebie :)
Jest też mnóstwo uliczego jedzenia, część wygląda zwyczajnie nie świeżo, jednak można coś znalesc dla siebie. Jak dla nas potrawy są bardzo ostre, jednak jakoś trzeba zabijać te robaki :)
W Dzakarcie nie było za wiele do zobaczenia, ale mnie osobiście bardzo spodobało się to miasto, szczerze to bardziej niż Singapur i nie mówię tak tylko dlatego że czujemy się jak sławne osoby :)
Wiele osób zachwyca się na nasz widok, prosi o zdjęcie, fb, Instagram :)
Merdeka Square z pond 100 m pomnikiem Narodowym jest naszym głównym punktem wycieczki.
Odwiedziłam też jednen z największych meczetów w Azji poludniowo-wschodniej- meczet Istiqlal. Wejście darmowe, trzeba tylko założyć długie spodnie i coś zakrywajace ramiona, przy wejściu oczywiście zdjąć buty.
Muzułmanin może w Dzakarcie znaleźć wiele miejsc do modlenia, na stacji kolejowej, w pociągu, czy w centrum handlowym.
Wieczorem udaliśmy się na mały plac Fatahillah, jednak nie ma tam za dużo do zobaczenia. Właściwie nic tam nie ma :)
Podobno można tam wypić najdroższa kawę w mieście, ale jak najdroższa to niekoniecznie dla nas :)
Dzakarte, a dokładnie Depok, opuszczamy o 4 rano. Już czeka na nas herbata, śniadanie oraz owoce na podróż. Nasz host odwozi nas na pobliską stacje. Tutejsi ludzie są niesamowici!!
Jeden pociąg do centrum Dzakarty, potem kolejny do Yogyskarty, czyli popularnej Jogji.
Wydawało się że na ten drugi już nie zdążymy. Wsiedliśmy do innego pociągu, po to by się po 30 min przesiąść. Następnie zmieniliśmy tak szybko pociąg, że okazało się że jedziemy w zła stronę. Potem chwilowy postój. Ostatecznie zdążyliśmy.
8 godzin w pociągu do Jogji.
Tam spędzamy tylko pół dnia, w sumie dobrze bo tyle nam wystarczyło.
Ulica Malioboro, przedluzajaca się w pasar Beringharjo, to najbardziej zatłoczone i głośne ulice Jogji.
Alun Alun Kidul plac warto zobaczyć wieczorem. Istnieje legenda, kto przejdzie między dwoma figowcami z zamkniętymi oczami będzie miał szczęście w przyszłości :)
Wrażenia bardzo pozytywne na poczatku Inaszej przygody z Indonezja. Ludzie na każdym kroku chcą sobie na wzajem pomóc, czy obcokrajowcom. Większość nie zna języka angielskiego więc jest dla nich największym problemem. Przykładowo, chcemy zamówić jedzenie, sprzedawca nie rozumie, tłumaczy nam i jemu klientka która zna angielski, oferuje też spróbowanie potrawy, która już zaczęła jeść.
Pozdro,
T.










































A co to za oświecone samochodziki?? :)
OdpowiedzUsuń