czwartek, 28 lipca 2016

W jak woda, O jak ocean


Teraz trochę o wodzie, jak ocean zmienił się z dnia na dzień...










Ale tak naprawdę to z godziny na godzinę linia brzegowa może się przesunąć o kilkanaście metrów. Raz miałyśmy taka sytuację, że położyłysmy się na plaży, na pewno ponad 10m od brzegu, zasnęłysmy na 40 minut i obudziła nas woda, która prawie muskała nasze palce.











Jeśli chodzi o temperaturę wody, jednego dnia miód malina- można nieustannie pływać, a drugiego, zamoczenie samych stóp można porównać to do stania gołymi stopami na śniegu.

A teraz, jak razu pewnego otwarły się przed nami wrota ;)







Pozdro, T.









piątek, 22 lipca 2016

Cottage

Chata, chałupa... tak sobie mieszkamy. Zobaczcie sami :)
Ten post miał powstać już dawno temu, bo przecież jesteśmy tu prawie miesiąc, a ja nie pokazalam naszego domku.

Ps. Filmik niestety musiał zostać podzielony na mniejsze kawałki, bo się nie mieścił... :/









Miłego dnia!! 
Pozdro
T. 






wtorek, 19 lipca 2016

Dzieje sie!

Co można tutaj robić w czasie wolnym..?

Codziennie wieczorem od godziny 19.00-21.30 odbywa się koncert, każdego dnia jest to inny zespół. Wejście jest bezpłatne, głównie szaleją starsi ludzie, no i oczywiście MY ;)













Dalej, poniedziałkowe oglądanie filmów na plaży, wstęp oczywiście też za free. Nie wiem dokładnie jak to wygląda, jeszcze na tym nie byłam, bo działa to dopiero od zeszłego tygodnia, ale wyczytałam w mojej gazetce "Hampton Beach 2016 CALENDAR OF EVENTS" , że takie coś jest. Na pewno się wybiorę w jakiś wolny poniedziałkowy wieczór:)

Mistrzostwa w rzeźbach z piasku. Odbyły się one, co prawda, w czerwcu ale można je podziwiać dalej. Użyto ponad 250 ton piasku by powstały takie cuda.





Cotygodniowe fajerwerki na plaży o 21.30. W każdą środę zbiera się tu na prawdę bardzo dużo ludzi by je obejrzeć. 








Przed nami jeszcze m.in. wybory Miss Hampton Beach, Mam Talent Hampton Beach, ale przede wszystkim Seafood Festival. To największy festiwal regionu Nowej Anglii. Na to wydarzenie zjadą się ludzie z całej Ameryki, ale i nie tylko. Będzie można skosztować wiele morskich (może lepiej- oceanskich) przysmaków. Może wtedy będzie dobry czas na spróbowanie prawdziwego raka czy homara ;-) Będzie się działo...!! 

Pozdro, T .





piątek, 15 lipca 2016

Housekeeper'ki w akcji

Jak wygląda nasz dzień pracy w motelu...?
Zaczynamy pracę o 9.00. Zaraz po przyjściu, odbijamy się i godziny naszej pracy ruszają.



Zabieramy klucze do pokoi, szmatki do sprzątania i torbę na brudne szmatki. Czekamy na superwizora, który rozdziela nam listy pokoi dla każdej pary (pracujemy w dwu osobowych zespołach). Potem idziemy po koszyki, w których jest wszystko co potrzebujemy do sprzątania (środki chemiczne, worki na śmieci, szmponiki i mydełka do łazienek itp.) 



Zabieramy radia (czyt. łoki toki) by np dostać informację czy goście opuścili już pokój w check out.
Mamy trzy rodzaje pokoi do opracowania: arrival (przyjazd gości), check out (wyprowadzka), maid service (gdy goście nadal mieszkają) plus jedną kombinację- check out z arrival'em.

Poniżej przykładowa lista

Jak widać na listach mamy 
 zaznaczona także liczbę osób w pokoju. 
Okay, jak to jest z tymi pokojami...?
Zacznijmy od arrival'a. Tu pokój jest wysprzatany, należy tylko sprawdzić czy rzeczywiście wszystko jest jak należy oraz donieść ręczniki z zależności od liczby gości. O godzinie 14 musi być wszystko gotowe, ponieważ wtedy przyjeżdżają wczasowicze.  

Kolejny pokój to maid service. Tutaj ludzie mogą być w pokojach, tzn. ich pobyt dalej trwa, dlatego zawsze najpierw pukamy do drzwi i wołamy "housekeeping". Jeśli nikogo nie ma to ścielimy łóżko, wyrzucamy śmieci i brudne ręczniki, układamy nowe ręczniki, przecieramy stolik jak jest brudno i na koniec odkurzamy. Żadnych rzeczy gości nie można przekładać, przesuwać.
Jeśli w środku ktoś jest to pytamy czy coś potrzebuje, najczęściej ręczniki i śmieci, a może po prostu mamy przyjść później. 
Czasem w tych pokojach na klamce wisi kartka DND (nie przeszkadzać) więc te pokoje opuszczamy.

Następny pokój to check out, tutaj wszystko trzeba posprzątać. Ci goście mają opuścić pokoje do 10.30.
Zaczynamy od zmiany pościeli i poscielenia łóżka.











Potem dzielimy się, ja idę sprzątać łazienkę, a Asia pokój. Na koniec w łazience układam zawsze dwa komplety ręczników. Kiedy Asia odkurzy pokój, zostaje wymopowac pokój.
Upewniamy się że mydełka są w łazience, w szufladach nic nie zostało, a na komodzie są chusteczki oraz kartka "zakaz palenia". Zamykamy drzwi i wychodzimy.

Kombinacja check out z arrival'em różni się tylko tym od samego check out'a, że wiemy ile gości przyjedzie więc tyle trzeba ułożyć ręczników i pokój ma być gotowy do 14.





Jeśli zrobimy wszystko z listy pytamy inne zespoły, jakie pokoje im wysprzątać. Wtedy dopisujemy je do swojej listy. Jeśli wszyscy już skończyli można się wymeldowac/odbić i iść do domu.
My jednak wtedy chcemy jeszcze poszukać jakiegoś dodatkowego zadania. Może to być układanie kompletów pościeli, przyniesienie ręczników do klozetow, czyszczenie krzeseł przed pokojami. W końcu jakoś trzeba nabijać te godziny :)


Pracę zazwyczaj kończymy koło godziny 13.00-13.30.

Ps. zdjęcia były robione tylko i wyłącznie na potrzeby bloga, gdyż jest zakaz używania telefonów w czasie pracy, na szczęście się udało cichaczem co nieco zrobić :)

Pozdro, T.











sobota, 9 lipca 2016

Papierkowe sprawy

Trzy dni po przyjeździe (nie miałam wcześniej czasu żeby o tym napisać) musiałyśmy załatwić trochę papierowych spraw. Najpierw wyrobić Social Security number (SSN) numer ubezpieczenia społecznego, który służy identyfikacji podatkowej. Na otrzymanie takiego numeru trzeba czekać około tygodnia od wypełnienia papierów (my już go mamy).
Później czekało nas otwarcie konta bankowego, ponieważ w pracy nie będziemy dostawać czekow (tak jak to miało być) tylko przelew na amerykańskie konto. Kate umówiła nas we trójkę (my dwie i Cristi) do banku. Miało nam to zająć około godziny, więc Kate zostawiła nas pod bankiem i miała po nas wrócić za godzinę. Pan, który nas obsługiwał tak dokładnie chciał nam wszystko wytłumaczyć że spędziłyśmy tam 2,5 godziny!:)





Teraz jeszcze czekamy na karty i PIN-y, by móc korzystać z konta. Po otrzymaniu SSN możemy mieć także konto online. 
W zasadzie tak nam minął dzień. W pracy nie byłyśmy w ogóle.
Po południu jeszcze chwilę plazowalysmy i tyle...

Pozdro, T. ;)





czwartek, 7 lipca 2016

4th of July

Czwarty lipca to w USA wielkie święto- dzień odzyskania niepodległości.
My rano do motelu, cały ten tydzień na 9.00. Oczywiście z tej okazji mamy dużo pracy, bo goście zjechali się z całego świata. Ja osobiście poznałam Brazylijczyka, który w godzinach pracy chciał mnie poczęstować whisky (hue hue). Musiałam odmówić i szybko brać się do pracy. Od szefostwa na dzień nieodleglosci dostałyśmy czaderskie okulary przeciwsłoneczne.





Tak się prezentujemy w nich z częścią załogi.



Z tej też okazji udało nam się pójść do pracy na dwie zmiany. Po południu jako jedyne housekeper'ki na spokojnie sprzatalysmy pokoje.

Wieczorem wraz z koleżanka z pokoju- Cristi poszłyśmy zobaczyć na plaże, co tam się dzieję w tym dniu. Oczywiście musiały być fajerwerki. Na prawdę bardzo dużo, każdy strzelał, z każdej strony, bardzo dużo ludzi na plaży, w pubach.

















Także tak to wyglądało, wielkiego szału nie było, choć fajerwerki fajne.


Pozdro, T.




poniedziałek, 4 lipca 2016

Do pracy!


Nadszedł pierwszy dzień pracy. Wstajemy o 8.11, szybko zalewamy owsiankę wodą i lecimy. Dziś zaczynamy o 9.00. Droga zajmuje nam jakieś 3 min spacerkiem.



 Pracujemy w Marguerite Motel jako pokojowki.





Dostałyśmy do pracy tylko koszulki służbowe. Spodnie powinny być w kolorze khaki, ale i tak większość, w tym my, mamy czarne. 




Będziemy pracować w dwuosobowych zespołach, ale dziś byliśmy w czwórkę, eksperci, pokazywali nam co, gdzie, jak. 
Nasza praca będzie polegała na sprzątaniu pokoi (więcej o tym wkrótce). 
Dziś tylko 3 godziny w pracy. Od pracowników dowiadujemy się że właściwie codziennie się po tylko tyle godzin pracuje, dlatego po poludniu ruszamy wzdłuż oceanu w poszukiwaniu drugiej pracy.




Wieczorem udałam się na samotny spacer po plaży...







Całusy, T.

















sobota, 2 lipca 2016

Plazujemy

Jeszcze jeden dzień na aklimatyzacje, tzn. jeszcze jeden dzień wolny od pracy... Pogoda wymarzona na plazowanie,bo aż 32℃. Co prawda woda jest nadal strasznie zimna. Ale skoro Amerykanie, nawet małe dzieci wytrzymują w wodzie to my też musimy wejść do wody. Na prawdę ciężko jest pływać ale poskakać na fale da się. Podobno najcieplejsza woda, nadająca się do pływania ma być w sierpniu. Nam się jednak udało i poopalać się i "posiedzieć" w wodzie.











Po południu wybrałyśmy się do sklepu Walmart. Jest on oddalony jakieś 10km od naszego miejsca zamieszkania. Część drogi bieglysmy, część szłyśmy i podziwialysmy ocean, zatokę oraz miasto.











Zakupy się udały. Ceny są o wiele niższe niż w małych sklepach przy plaży. Przykładowo chleb kosztuje w Walmarcie 1$, a w zwykłym sklepie około 3$. Także na zupkach chińskich jest 3 razy korzystniej (kupowaliśmy zupki na kolację w pierwszy dzień w pobliskim sklepie, tak na szybko=] ).
W Walmarcie znalazłyśmy nawet polską kiełbasę.




W drodze powrotnej próbowaliśmy złapać stopa, ale się nie udało... dlatego zastał nas zachód słońca. Cala wyprawa zajęła nam około 5 godzin, razem z zakupami:)  




Pozdro dla WSZYSTKICH :)
T.