Z Phuket lecimy samolotem na Filipiny, z przesiadka w Singapurze. Zastanawialiśmy się trochę , czy 2 godziny na przesiadke starczą. Bez problemu (lecielismy liniami Scoot). Nie było żadnych opóźnień i dotarliśmy do Singapuru na czas. Lot natomiast był bardzo niespokojny. Przez większość lotu były turbulencje. Nie były to najgorsze turbulencje w moim życiu, ale całkiem spore. Przed oczami już miałam spadające maski tlenowe oraz wyobrażałam sobie wodowanie... :)
Lot z Singapuru do Manili przebiegł dużo spokojniej, choć też z niewielkimi turbulencjami.
Na lotnisku w Phuket :)
Plan jest taki, że płyniemy na wyspę Boracay. Promy z wyspy Luzon odplywaja z miejscowości Batangas do Caticlan. Z Caticlan należy wziąć łódkę (10 min), która doplywa na Boracay.
Z lotniska w Manili bierzemy Grab'a, aby dostać się do JAM LINER BUS TERMINAL, stamtąd odjeżdża autobus do Batangas (135 pesos).
W Batangas spędzamy 11 godzin czekając na prom. Odsypiamy noc i trochę się nudzimy, zaczepiają nas dziwni ludzie...
Aby wejść na prom trzeba wcześniej przejść przez Terminal (oplata 30 pesos). Koszt promu do Caticlan to 950 pesos. Płynie się 9 godzin, w cenie jest jeden posiłek. Koc i poduszka do spania to 50 pesos w ramach depozytu.
Wszyscy śpimy na wielkiej sali. Miejscowi kazali uważać na bagaże, więc zasypiamy przytuleni do plecaków :)
W Caticlan kolejne opłaty, za łódkę, za terminal oraz opłaty środowiskowe. Razem około 200 pesos.
Boracay, to tutaj znajduje się jedna z najpiękniejszych plaż świata. White Beach, bo o niej mowa, jest rzeczywiście cudowna. Po prostu raj !! Biały piasek, palmy, słońce, błękitny kolor wody... Sama wyspa jest niewielka, ma około 7 km2 powierzchni.
Jednak po drugiej stronie tej wyspy jest zupełnie coś odmiennego. Skrajna bieda, umorusane, bose dzieci biegające po ulicy. Niektóre proszą o pieniądze, inne chcą się po prostu przywitać.
U nas każdy dzień wygląda tutaj podobnie. Rano trening, czyli bieg wzdłuż plaży i silownia :)
Potem śniadanie
![]() |
| Zawsze ryż i jajko sadzone oraz kiełbaski lub mięso. |
Następnie plaża, po obiedzie spacer po drugiej stronie wyspy i znów plaża.
Na plaży można spotkać mnóstwo dzieciaków, którzy zarabiają pieniądze między innymi przez tworzenie wspaniałych zamków z piasku.
Ludzie tutaj są naprawdę wyjątkowi. Są niezwykle uprzejmi, kulturalni, wdzięczni. Nie są nachalni. Idąc plażą, czy ulicą, słychać z każdej strony "Hello Mam", "Good morning Sir".
Każdy podziękuję Ci, nawet gdy Ty tylko wejdziesz do sklepu na 3 sek, nic nie kupując, czy na plaży wdasz się w rozmowę ze sprzedawcą, ale ostatecznie nic nie kupisz.
Filipinczycy, w większości znają taki kraj jak Polska. Nie dlatego, że jest tutaj tylu turystów z Polski, tylko dzięki papieżowi. Niesamowite, być tak daleko od domu i usłyszeć od Filipinczyka, który dowiedział się że jesteśmy z Polski (bez wspominania Wadowic): "Ooo, Polska, mój ulubiony kraj. Wadowice, tam urodził się papież Jan Paweł II".
Szczerze mówiąc, myślałam że ciężko będzie wysiedzieć w jednym miejscu tak długo. Nie jestem zwolenniczką nicnierobienia, leżenia non stop na plaży. Tutaj jednak czas płynie szybko, aż żal będzie opuszczać tę wyspę...
Pozdro i do zobaczenia wkrótce,
T.








































































