czwartek, 30 czerwca 2016

Perfect day

Pierwszy dzień... od razu ruszamy na plaże. Jest pięknie, pogoda dopisuje. Wolne od pracy. Mamy czas na aklimatyzacje.






Oczywiście musiałam szybko wejść do wody. Dziś jednak zamoczylam tylko nogi.














Pozdro, T. !! :)



Czas start!!



W końcu nadeszła długo wyczekiwana chwila - podróż do USA. Spakowane, żegnamy się i wyruszamy by spełniać swoje marzenia.


Startujemy z Krakowa. Pierwsze, jedziemy autobusem do Berlina. Szybko mija szesciogodzinna podróż i jesteśmy na lotnisku Schonefeld. Robimy odprawę w "automatach". Okazuje się to bardzo stresujące, bo ilość bagaży mnie zgadza się że stanem faktycznym. Z opresji ratuje nas dopiero Pani w check in (nadanie bagaży).








Dalej, udajemy się do samolotu by odlecieć do Oslo. Ten krótki, niespełna dwugodzinny lot to namiastka czekającego nas kolejnego- do Bostonu. W Oslo długa przerwa, więc wloczymy się po strefie dla podróżujących łączonymi lotami.






W końcu "ten" samolot. Zmęczone, ale i podekscytowana wchodzimy na pokład. Wielki samolot, dużo ludzi. Czeka nas 7,5 godz spędzone powietrzu.




Duży wybór filmów, gier i muzyki dostajemy by "zabić" jakoś ten czas. Serwują też nam jedzenie. Wypełniamy formularz CF-6059, który później oddajemy oficerowi.
Lądowanie... idziemy za tłumem do celnika by odbyć ostatnią rozmowę przed wkroczeniem na amerykańska ziemię. Odbieramy bagaże, które nadane w Berlinie doleciały bezpośrednio do Bostonu. Już opuszczamy lotnisko, już podziwiamy USA stapajac po ziemi. Jeszcze tylko znaleźć busa c&j, którym dostaniemy się do Newburyport, ale w tym pomaga nam amerykańska para. Wsiadamy i łapiemy fejsbukowy kontakt z Kate, która ma po nas tam wyjechać. W Newburyport jest zimno, ale czekamy tylko 15 min i podjeżdża fura Cathe. Bardzo zmęczone, 32-godzinną przeprawa zamieniamy z nią parę zdań.
Nareszcie Hampton Beach!!!


Pozdro, T.